Na łamach gazet golfowych czytamy rzeczy miłe, że ten wygrał turniej, tamten przegrał. Ale tylko dlatego, że miał pecha, bo grał dobrze. Z honorem stawiamy na piedestałach zwycięzców, zajmujących 37 miejsca. Zwykle jest to okraszone pięknymi zdjęciami. To takie śliczne. Och.


Może tylko fakt, że są to zdjęcia ciągle tych samych ludzi, szczególnie w gazetkach warszawskich, trochę przeszkadza. Ale czytamy. Może się coś zmieniło. Może nie piszą znów o sobie. Może piszą coś o nas. Zwykle nie piszą, ale... Kto wie. Może kiedyś.
Nawiasem mówiąc zdjęcia zasadniczo są sprzed lat, a już na pewno mocno podretuszowane. Ostatnio spotkałem jedną z tych gazetowych ?gwiazd?. Nie poznałem. Myślałem, że ożył Jasiu Himilsbach. Mam prawo napisać ?Jasiu?, bo kiedyś miałem przyjemność zaszyć się z Nim w bibliotece i przeczytać wiele "książek". O ile pamiętam czytaliśmy razem 7 dni. Od tego czasu mam dnę moczanową.
Ale dość tych dobrych, quasi-literackich wspomnień.
Porozmawiajmy o sukcesach polskiego golfa. Ble. Ble. Ble. A jest o czym? Kolejny Challenge we Wrocławiu to kolejna klęska. Nasi najlepsi poszli na dno. Nie przeszli nawet cata. Nikt. Trudno zresztą pisać o ?naszych?. Oni są tak samo ?nasi? jak Roger Kopacz. Taki nowy trochę Polak z dziedziny piłkarskiej. Podobno umie już powiedzieć "dzień dobry".
Mimo obcej pomocy, również na piłkarskich Mistrzostwach Europy nie przeszliśmy cata. Tyle, że o tym się pisze. A o golfie nie !!! Byłoby o czym. Golfowe lanie było w 2008 roku dużo dotkliwsze, niż piłkarskie, bo je dostaliśmy już na poziomie 3 ligi. Za nami w golfie są już tylko Eskimosi.
Zawsze jednak mamy wyjście. Golf światowy. Może tam coś znajdziemy. Nieśmiertelny, ale zawsze genialny Tiger, jacyś Azjaci, tłumy Brytyjczyków, Amerykanie. I jest. Znaleźliśmy. Jim Furyk. Nosi trochę słowiańsko brzmiące nazwisko. Może nasz? Nowy bohater. Niestety. Rodzice są z Ukrainy. Znowu porażka.
Ale skoro o golfie z najwyższej półki. Proszę. Polska. Maj. Piękna pogoda. Weekend. Wielki turniej. Budżet podobno ponad 3 mln. Dolarów. Przepiękny Kraków Valley.
Himalaje kunsztu. Wyniki brutto na poziomie 68-70. Zmagania czołówki seniorów światowego golfa w Polsce ogląda ... 15 osób. Finał pewnie ze 200. 15 osób ....
W informacjach sportowych gorąco. O tym, że jakaś Pustułka ? szlakowa w 4 osobowej osadzie kajakowej skręciła nogę i musi ją zastąpić chyba Jaskółka. Że 34 letni 2 ligowy kopacz przeszedł za 11.000 euro do 5 ligowego klubu angielskiego. A o golfie nic !!! O tym, że Polsce był Ian Woosnam nie powiedział i nie napisał nikt. (W ubiegłym roku był Gary Player. Czy wie ktoś o tym?)
Publikatory? Jak pamiętam, też aż wrzały od informacji.
TVP 1 i 2, TVN, Polsat, gazety codzienne. Tak. Tylko informacje te dotyczyły jakiejś kobiety z dzieckiem i seksu prowincjonalnego byłego polityka, chwilowo na urlopie w areszcie. To było ważniejsze. A o golfie nic !!! O tym, że w Polsce był Ian Woosnam, wielokrotny zwycięzca prestiżowych turniejów, golfista światowej sławy, nie usłyszałem i nie przeczytałem nigdzie.
Inne związki sportowe umieszczają informacje o swoim sporcie w głównych wydaniach wiadomości. Polski Związek Pływania Synchronicznego, że w pływaniu synchronicznym zajęliśmy w Ułan Bator 43 miejsce za Gwineą Równikową. Polski Związek Hokeja na Lodzie, że w hokeju na lodzie wygraliśmy z Tunezją w eliminacjach do strefy środkowo-równikowej. A już chyba najbardziej lubię słuchać, jak Polski Związek Hokeja na Trawie potrafi robić publicity sportowi, który uprawia wyczynowo w Polsce może 50 osób. Myślę tu o laskarkach. Te z Poznania brały udział w jakichś mistrzostwach.
Ale przynajmniej to jest dyscyplina lubiana i rozwojowa. Często uprawiana amatorsko. A już na pewno ma wielu kibiców.
Jezuuu. Tragedia.
Chyba wkraczam w lata przejściowe. Bo mi się nic w polskim golfie nie podoba. Nie podoba mi się. I już.
A polityka informacyjna golfa w Polsce to dno dna. I nie ma nic pod spodem.

Bez pozdrowień
Robert Jakubiec

Ilość osób na stronie: 1